Znam
smutek niemożliwy do pocieszenia; znam łzy niemożliwe do
osuszenia; znam straty niemożliwe do zrekompensowania; znam
cierpienie niemożliwe do ukojenia... A mimo to, albo na przekór
temu, każdego ranka wierzę, że życie warte jest przeżycia tak
długo, jak długo człowiek nie traci w swojej duszy tego celu dla
którego tu przyszedł. Tak naprawdę ból nie jest zły dopóki
służy nam jako nauka. Dopóki za każdym razem, gdy pojawia się w
życiu, przynosi doświadczenie czyniące cię mądrzejszym,
dojrzalszym i silniejszym.
Czasem ból to jedyna droga ku mądrości
i wiedzy, albo jedyny impuls zdolny zmusić do zejścia z
niebezpiecznej ścieżki ale to nie oznacza, że ludzie czyniący
celowo zło i cierpienie, robią coś ważnego, albo dobrego, na
drodze człowieczego rozwoju. Nie, to nie prawda. I to tak nie
działa. Ludzie, którzy robią wszystko, by uprzykrzyć i wypełnić
cierpieniem życie innych, którzy wszystko niszczą, obracając w
perzynę każde marzenie, nie zasługują na nasze „drugie szanse”,
na cierpiętnicze podejście poświęcania się dla nich w nadziei,
że kiedyś wreszcie zajdzie w nich jakaś cudowna zmiana i
zrozumieją swoje postępowanie. Ludzi takich należy zwyczajnie
wyrzucać ze swojego życia tak samo jak pozbywamy się źródła
choroby, gdy rozpoczynamy walkę o własne zdrowie. Jeżeli czujesz,
że twoje życie znalazło się właśnie w takim punkcie, w którym
nie jesteś już w stanie znieść żadnej więcej próby, żadnego
ciosu ani upokorzenia to jest to sygnał, że właśnie zakończyłeś
pewien etap swojego życia i jeżeli chcesz przejść do dalszego
etapu to musisz zatrzymać się i uporządkować całą swoją
przestrzeń, całe swoje miejsce na ziemi wyrzucając z niego
wszystko, co stało się dla ciebie niszczące, pełne cierpienia i
bólu, co przestało przynosić jakąkolwiek nadzieję na przyszłość.
Takie etapy „reaktywacji” w całym naszym życiu pojawiają się
od kilku do kilkunastu razy, i jeśli je przegapisz wmawiając sobie,
że nie masz odwagi dokonania zmian albo że z jakiegoś powodu
musisz poświecić się komuś lub czemuś co w gruncie rzeczy w
ogóle na to nie zasługuje, to wówczas ryzykujesz zmarnotrawienie
wszystkich nowych szans w swoim życiu a nawet zmarnowanie
pozostałego czasu twego życia tu i teraz. Niektórzy w takich
chwilach poszukują czyjeś rady albo próbują znaleźć odpowiedzi
w książkach dedykowanych tak zwanemu rozwojowi duchowemu, gdzie ich
autorzy będą przekonywać, że jedynym rozwiązaniem twoich
problemów jest przewrócenie całego twojego świata do góry nogami
i stanie się kimś, kim tak naprawdę nie jesteś... A gdy to już
zrobisz, najczęściej okazuje się, że wszystko albo większa cześć
z tych obiecywanych rzeczy nie działa a ty tkwisz na krawędzi
przepaści. Musisz po prostu zrozumieć, że kiedy wali się twój
świat a natężenie bólu w twoim życiu stało się dawno ponad
twoje siły, to nie pomoże ci zmiana diety czy wystroju wnętrz,
albo siedzenie w lotosie i wyśpiewywanie OM, jedyne co może ci
wtedy pomóc to totalny remanent w twoim życiu, któremu podlegają
nie tylko sytuacje i doświadczenia ale także ludzie, którzy
znaleźli się w twoim osobistym świecie. Wszystko to musisz
rzetelnie sprawdzić z osobna i uczciwie ocenić ile udziału w twoim
aktualnym cierpieniu ma którakolwiek z tych rzeczy lub osób. Te
które sprawiają wyłącznie lub w większości ból musisz
definitywnie wyrzucić ze swojego życia, bo bez tego nigdy nie
zdołasz ruszyć do przodu.
Zasada
jest prosta: człowiek powinien żyć w taki sposób, aby nigdy nie
stawać się źródłem czyjegokolwiek cierpienia i łez. Jeżeli w
twoim otoczeniu znajdują się ludzie, którzy żerują na tobie
niczym pasożyty, pozbawiając cię wiary w siebie, radości z życia
i chęci do działania, utwierdzając cię mową i czynem w
przekonaniu, że niewiele znaczysz, na jeszcze mniej zasługujesz i
odmawiają ci prawa do wewnętrznego rozwoju oraz szczęścia, to
wszystko co powinieneś wtedy zrobić jest wyrzucaniem ich ze swojego
świata w taki sam sposób jak wyrzuca się truciznę ze spiżarni.
Musisz zrozumieć, że jesteś w stanie to zrobić tak samo jak
kiedyś pozwoliłeś, podobnym ludziom i wydarzeniom, wkraść się
do twojego życie. To nie Bóg, przeznaczenie ani nawet tak zwany zły
los odpowiadają za cierpienie w twoim życiu. Winę za to wszystko
ponoszą nasze własne złe wybory i decyzje, i nawet jeśli
próbujemy nie przyjmować tego do wiadomości a odpowiedzialność w
całości przerzucać na podłych i złych ludzi, którzy sieją
zniszczenie w naszym życiu, to przecież my sami a nie ktokolwiek
inny, pozwoliliśmy im zbliżyć się do nas na tyle blisko, aby byli
w stanie nas skrzywdzić. To my sami, kiedyś tam w przeszłości,
nie przeanalizowaliśmy sygnałów ostrzegawczych, nie zastanowiliśmy
się nad skutkami naszej decyzji a jednak wpuściliśmy do swego
życia osoby, wobec których nasza opinia opierała się wyłącznie
na naszych własnych wyobrażeniach i fascynacjach ale nie wiele
miała wspólnego z faktami. Potem zapłaciliśmy za to cierpieniem.
I nawet jeżeli wydaje nam się, że aktualnie takie osoby przejęły
nad nami władzę, że jesteśmy przez nie zniewoleni i
sterroryzowani to jest to wszystko nie prawdą, ponieważ możemy je
wyrzucić ze swego życia tak samo jak pozwoliliśmy im się w nim
pojawić, niezależnie od tego, czy są one dziś członkami naszej
rodziny czy jedynie znajomymi.
Kolejnym
elementem niezbędnym do uzdrowienia własnej duszy, a tym samym
osobistego świata w jakim żyjemy, jest sposób myślenia o samym
sobie oraz tego na co zasługujemy. Każda skrajność w naszej
osobowości jest zła. Ludzie egoistyczni są tak samo toksyczni jak
osoby z nieustającym kompleksem niższości, oceniający samych
siebie jako niegodnych czegokolwiek, co w ich przekonaniu jest dla
nich „za dobre”.
Każda
istota żyjąca na tej planecie ma swoją niepowtarzalną oraz
ogromną wartość ale to od nas samych zależy w jaki sposób
pokierujemy swoim życiem, aby ta wartość była bezdyskusyjna. To
znów to, co wybierzemy a czego zaniechamy pokieruje naszym życiem
tak, aby w rezultacie osiągnąć sukces lub sromotną porażkę.
Jeżeli chcemy panować nad własnym życiem, nie możemy przerzucać
odpowiedzialności za nie na toksycznych ludzi, którzy nam złorzeczą
albo bezlitośnie wykorzystują, ani nie możemy złorzeczyć sami
sobie poprzez niewiarę we własną wartość, własną umiejętności
i własne prawo do życia i marzeń. Jeśli chcesz naprawdę przejąć
kontrolę nad własnym życiem to musisz na powrót nauczyć się być
sobą, słuchać potrzeb swojej duszy i swojego serca oraz musisz
nauczyć się nie bać zmierzyć z własnymi wadami ale też bez
hipokryzji ani niezdrowego upodobania do pomniejszania własnej
osoby, dostrzec i docenić swoje zalety, i wykorzystywać je na co
dzień w swoim działaniu. Kiedy zaczniesz nad tym wszystkim
pracować, zobaczysz jak bardzo zaczynie zmieniać się twoje życie;
odkryjesz jak wiele masz możliwości i jak wiele możesz dokonać.
Nagle poczujesz, że możesz znów realizować swoje marzenia a świat
przybiera ponownie barwy. Odzyskasz radość, która wydawało ci
się, że umarła w tobie już dawno i bezpowrotnie. Odkryjesz, że
świat nie zawalił się w chwili, gdy wyrzuciłeś z niego osoby,
które więziły twoje serce i duszę w kajdanach swojego podłego
charakteru. Wręcz odwrotnie, ten świat znów zacznie się przed
tobą otwierać a ty poznasz bardzo wiele innych osób pośród
których na pewno znajdziesz bliższych i dalszych przyjaciół.
Musisz tylko zrobić pierwszy krok. Musisz zrzucić z siebie kajdany
udręczenia i uwolnić od wszystkiego, co teraz nie daję ci żyć.
Musisz zrozumieć, że ból, rozczarowanie i cierpienie nie jest
przeznaczeniem twojego życia a ty nie jesteś własnością tych,
którym kiedyś niemądrze pozwoliłeś wkroczyć do twego życia a w
zamian za to zostałeś oszukany i doprowadzony do rozpaczy. To ty i
wyłącznie ty jesteś panem swojego życia, i tylko ty możesz
zdecydować jaką ono przyjmie wartość.
Podejmij mądre decyzja i
wybieraj wyłącznie te ścieżki, które zaprowadzą cię do celu
jakiego naprawdę pragniesz.
R.C.
Blackwood
Wielu ludzi doświadcza tego rodzaju życiowych rozstajów nie każdy jednak jest w stanie sobie z nimi poradzić. Wielu nawet nie wie jak się za to wziąć aby wyjść z takiego życiowego dołka. Dlatego uważam, że ten artykuł może w tym pomóc, bo jest tu sporo rzeczy dzięki którym można się pozbierać i podnieść. Od niedawna zaglądam na ten blog, jest bardzo poważny i porusza tematy, które najczęściej ludzie omijają, bardzo to doceniam ponieważ mam serdecznie dość miałkości i płytoty w większości rzeczy dostępnych na blogach. Tu, choć nie zawsze do końca zgadzam się z opiniami autorki, zawsze znajduję coś co skłania mnie do przemyśleń i niekiedy podejmowania także jakichś
OdpowiedzUsuńzmian w moim życiu. Gratuluję pomysłu na świetny blog i życzę motywacji do jego dalszego prowadzenia. Proszę to robić, bo takie blogi jak ten są bardzo potrzebne. Patrycja Warakomska
Pani Patrycjo dziękuję za przychylną opinię oraz zachętę do dalszej pracy. Będzie mi naprawdę bardzo miło jeśli, będziemy się to spotykać częściej. Serdecznie pozdrawiam i życzę miłego dnia. :)
UsuńKilka lat temu po rozwodzie też byłam na kompletnych rozstajach, żeby nie powiedzieć w czarnej du.... Zostałam z małym dzieckiem w wynajętym mieszkaniu praktycznie bez grosza przy duszy, bo były mąż ukradł wszystkie nasze pieniądze i sprzedał nasz dom, żeby wyjechać z kochanką za granice. Nie chciało mi się żyć i byłam śmiertelnie przerażona. Wydawało mi się, że czeka nas tylko nędza i bezdomność. A jednak podniosłam się z tego koszmaru i wiecie co, dziś jestem silniejsza niż kiedykolwiek w życiu! Poznałam kilka wspaniałych i mądrych osób, które stały za mną murem i wspierały w mojej walce. Dziś, ledwie pięć lat od rozwodu, mam własne mieszkanie i od dwóch lat prowadzę własną firmę, na razie niewielką bo zatrudniam tylko pięć osób, ale rozwijamy się i wszyscy zarabiamy w niej na życie. A moje dziecko jest szczęśliwe i nic mu nie brakuje. Dlatego dziś uważam, że to co w jednej chwili wydaje się człowiekowi dramatem nie do pokonania w innej chwili może być bodźcem do odmiany życia na lepsze. Przy moim eksmężu mogłam być jedynie kurą domową, bo zabraniał mi pracować i żądał bym była tylko żoną i mamą a teraz jestem niezależna a do tego poznałam wspaniałych ludzi w których znalazłam przyjaciół, więc w ostatecznym rozrachunku tamten dramat był początkiem mojego zwycięstwa dziś. Pozdrawiam Autorkę i Czytelników. Paulina.
OdpowiedzUsuńNie raz nie dwa takie rozstaje w życiu są potrzebne, żebyśmy w ogóle ruszyli się w życiu z miejsca. Jestem przekonana, że wszystkie rzeczy w naszym życiu są po coś, nawet te pozornie złe. Pozdrawiam i życzę zdrowia wszystkim tutaj!
OdpowiedzUsuńMasz rację - nic w życiu nie jest przypadkiem.
UsuńObawiam się, że takimi rozstajami dróg jest teraz dla naszego społeczeństwa atak koronawirusa, być może da nam to jakże potrzebną lekcję pokory i zdrowego rozsądku.
OdpowiedzUsuń2 razy w życiu wylądowałam na rozstajach i myślałam, że to już koniec i nie dam rady więcej a jednak za każdym razem podnosiłam się silniejsza i znajdywałam nową drogę nie tracąc celu. Myślę, że ciężkie próby są w życiu bardzo potrzebne, bo bez nich niczego nie mielibyśmy szansy się nauczyć.
OdpowiedzUsuń