Asertywność,
swego czasu to było bardzo modne słowo. Ludzie wydawali nawet spore
pieniądze, aby chodzić na kursy z asertywności u rozmaitych mniej
lub bardziej wiarygodnych trenerów doskonalenia samego siebie.
Większość wydała pieniądze i pomimo odbycia całego szkolenia
niestała się ani asertywna ani nawet nie zmieniła swego życia.
Czy zatem asertywna postawa w naszym świecie jest w ogóle możliwa
skoro cała popkultura oparta jest na nieustannym nagabywaniu i
przymuszaniu jednych do spełniania woli innych? Czy naprawdę można
mówić „nie” i mieć przyjaciół a nawet być lubianym? Czy to
możliwe? Albo odwracając pytanie: jak daleko można pozwolić sobie
na akceptowanie cudzej woli i cudzych oczekiwań, aby nie stać się
emocjonalnym a nawet fizycznym niewolnikiem innych?
Kiedy
jesteśmy dziećmi rodzice i inni dorośli bliscy powtarzają nam w
kółko „bądź grzeczny” „słuchaj starszych” „nie odzywaj
się niepytany” „rób co ci każę”.. itd., itp. Ktoś powie,
że przecież dzieci trzeba uczyć norm społecznych i dobrego
zachowania ale czy „dobrym zachowaniem” można nazwać przyczynek
do emocjonalno-społecznego niewolnictwa, bo właśnie to oznaczają
powyższe nakazy i zakazy wbijane do głowy już w bardzo wczesnym
okresie naszego życia, które sugerują, że my sami jesteśmy zbyt
głupi aby podjąć właściwe dla nas samych decyzje, że nie możemy
się nawet odezwać w obliczu tych, którzy z jakiegoś mętnego
powodu uważają się za mądrzejszych od nas a nawet, że mamy robić
to, czy tamto, jeśli ten ktoś nam to każe, ponieważ to jego wola
a nie nasza, lub nasze dobro, jest w danym momencie ważne. Czy na
takim fundamencie może w ogóle wyrosnąć osoba asertywna? Szczerze
mówiąc... będzie bardzo trudno, ponieważ aby być asertywnym
trzeba być też świadomym własnej wartości oraz własnych praw
jako człowiek. Ktoś powie być może, że najbardziej asertywni są
egoiści, ponieważ im nie przychodzi zbyt trudno odmawianie innym
jeżeli nie widzą w tym żadnej korzyści dla siebie. Jednak postawa
asertywna to nie to samo co egoistyczna czy narcystyczna.
Wyobraź
sobie taką sytuację: pracujesz w biurze, w twoim dziale jest,
załóżmy, 12 pracowników razem z tobą i każde z nich wykonuje
bardzo podobną pracę jak ty, pewnego dnia ktoś prosi cię o
przysługę w wyręczeniu go z jakiegoś służbowego zadania, bo
musi pilnie zrobić coś innego, ważniejszego dla tamtej osoby,
przychodzi więc do ciebie, wiedząc, że jesteś uprzejmą osobą
chętną do pomocy innym w potrzebie, a ty oczywiście przystajesz na
tę prośbę pomimo, iż masz mnóstwo swoich obowiązków.
Wywiązanie się z obietnicy kosztowało cię nieco wysiłku, ale
ostatecznie było ci bardzo miło, że mogłeś pomóc koledze w
nagłej sytuacji.., jednak już następnego miesiąca ten sam osobnik
przychodzi do ciebie z taka samą prośbą jak poprzednio podając
jakiś nowy nagły powód, i ty znów się zgadzasz! Co więcej
oprócz tamtego „kolegi” przychodzi jeszcze kilku innych i też
proszą cię o zrobienie tego czy tamtego, bo oni również nie mogą
z ważnych przyczyn wywiązać się ze swych zadań. I
ty znów zgadzasz się także i na to chociaż wiesz, że tym samym
ryzykujesz niemożność wywiązania się z własnych obowiązków,
ale przystajesz na prośby, bo chcesz być koleżeński i mieć dobrą
opinię pośród tych ludzi... Mija jeden miesiąc, drugi i kolejne a
podobnych osób przybywa, każda czegoś od ciebie oczekuję,
podchodzi cię podstępnie manipulując w taki sposób, żeby cię
wziąć na litość albo na tak zwaną ambicję a ty ciągle się
zgadzasz i ulegasz im, mimo iż instynktownie czujesz, że dzieje się
coś złego,że jesteś wykorzystywany lecz nie umiesz odmówić, aż
wreszcie uginasz się pod ciężarem obowiązków wziętych na siebie
oraz presją innych, w końcu przychodzi ten moment, gdy pracodawca...
wyrzuca cię z pracy, ponieważ notorycznie spóźniasz się ze swoimi
zobowiązaniami i znów szok, odkrywasz, że ci wszyscy ludzie dla
których chciałeś być miły i koleżeński nie kiwnęli nawet
palcem w twojej obronie, nie powiedzieli jednego słowa, gdy zostałeś
wyrzucony z pracy, bądź co bądź częściowo z ich winy (
częściowo, ponieważ pozostała część winy leży po twojej
stronie, bo to ty zgodziłeś się wykonywać prace za kogoś kosztem
swojej własnej ) jesteś zdruzgotany, poniżony, wykorzystany i
czujesz się jak idiota, uświadamiając sobie, że mogłeś
zapowiedz temu zdarzeniu zwyczajnie mówiąc „nie” w odpowiednim
momencie. Mówienie „nie” służy ni mniej ni więcej do tego,
aby odgrodzić nim strefę tego co jest chęcią pomocy od mrocznej
strefy pasożytnictwa kosztem innych. Nie ma też zupełnie nic
wspólnego z egoizmem lecz jest czymś, co można nazwać higieną
emocjonalno-duchową przed egoistami i innymi pasożytniczymi
jednostkami. Człowiek
nieustannie wykorzystywany przez innych nie ma szans na realizowanie
siebie we własnym życiu, na wewnętrzny rozwój, pielęgnowanie
własnych talentów lub pasji; człowiek taki jest jak niewolnik
zmuszany do pracy ponad siły bez godziwej zapłaty za swój wysiłek.
Jeżeli chcesz stać się człowiekiem wolnym, w pełni stanowiącym
o samym sobie i dającym sobie prawo do rozwoju, jedną z pierwszych
rzeczy jaką musisz nauczyć się robić jest właśnie stanowcze
mówienie „nie”, czyli bycie asertywnym. Bez tego niewiele
osiągniesz na drodze ku odmianie swojego życia i samego siebie.
Często
ludzie, którzy całe życie byli tłamszeni przez innych i nachalnie
molestowani ich wolą nawet nie potrafią powiedzieć na głos słowa
„nie” a jeśli nawet przejdzie im ono przez gardło, to brzmi tak
cicho i mizernie, że kompletnie nikt nie zwraca na nie uwagi. Zatem
musisz nauczyć się wypowiadać własną niezgodę na coś w taki
sposób, aby było to słyszalne oraz było jednoznaczne i jasne. Jak
to zrobić?
Jeśli
jesteś osobą nieśmiałą, która rzadko otwiera usta w
towarzystwie innych osób, a już na pewno nie po to, aby
czemukolwiek się sprzeciwiać, to najpierw musisz nauczyć się
opanować siłę własnego głosu, aż usłyszysz w nim pewność
siebie i stanowcze „nie”. Wyznacz
w kalendarzu odpowiednią ilość dni, które według ciebie
wystarczą na codzienne ćwiczenia – załóżmy, że będzie to
siedem dni. Każdego dnia o stałej porze w miejscu w którym możesz
mieć ciszę i intymność poświęć 45-60 minut na poniższe proste
ćwiczenia: Połóż
się na plecach na podłodze z rękoma luźno wzdłuż tułowia,
zamknij oczy i skup swoją uwagę na splocie słonecznym ( miejsce
tuż poniżej mostka ), spróbuj się wyciszyć i odciąć od
zewnętrznego świata, następnie zacznij wolno, wciągać powietrze
nosem, usta zamknięte, aż wypełni się nim cała twoja klatka
piersiowa wraz z przeponą. Następnie przytrzymaj przez chwilę
powietrze lecz nie nazbyt długo, aby nie zakręciło ci się w
głowie a potem uchylając usta wypuść je wolno, aż opróżnisz z
niego przeponę. Powtarzaj to ćwiczenie około 20 razy za każdym
razem wyobrażając sobie, że wciągając przez nos powietrze
napełniasz całego siebie siłą i pewnością siebie a w chwili
wydychania powietrza przez otwarte usta wyobrażaj sobie jak wraz z
nim wychodzi z ciebie twoja nieśmiałość, brak pewności siebie i
odwagi, słabość i wszystko inne od czego chcesz się w sobie
uwolnić. Gdy zakończysz ćwiczenia z oddechem weź lusterko
odpowiednio duże, abyś mógł widzieć całą swoją twarz i stań
lub usiądź przed nim. Patrz w swoje oczy, następnie wyobraź sobie
jakąś sytuacje w której zwykle nie potrafiłeś innym odmówić i
kiedy już to zrobisz nie odwracając wzroku powiedz na głos „nie”.
Nie przejmuj się jeśli na początku wypadnie to marnie lub głos
uwięźnie ci w gardle. Po prostu zamknij wtedy oczy odetchnij
głęboko raz czy dwa i powtórz ćwiczenie. Staraj się, aby twój
głos za każdym razem brzmiał silniej i pewniej, i nie odwracaj od
siebie wzroku. Patrz sobie w oczy przez cały czas. Sam określ ile
razy każdego dnia potrzebujesz powtórzyć to ćwiczenie, aby nowa
energia zaczęła się w tobie utrwalać. Po zakończeniu ćwiczeń
znów kilka razy odetchnij aż do wypełnienia przepony i odpocznij.
Oprócz
tych dwóch prostych ćwiczeń wyznacz sobie, na początek, dwa
zadania do wykonania: Po pierwsze: W pierwszym tygodniu swoich
ćwiczeń wpisz do swego kalendarza dwie rzeczy, które chciałbyś
zrobić jedynie dla siebie niezależnie od tego, co mogłoby ci
„wypaść”. To może być cokolwiek, nawet zupełnie błaha
rzecz, ważne jest, abyś na pewno ją wykonał w określonym czasie
jako priorytet, nawet gdyby od wieków niewidziana ciocia akurat
poprosiła cię w tym monecie o wizytę „w bardzo pilnej sprawie”
ty i tak wykonaj swój priorytet. Po drugie: zapisz w swoim kalendarzu
lub na kartce godzinę o której będziesz wyłączał swoją
komórkę, aby mieć czas wyłącznie dla siebie.
Na początku to
może wydawać ci się bardzo trudne do zrealizowania, ponieważ
nasze czasy wymuszają całodobową osiągalność wdzierając się w
coraz bardziej prywatne sfery życia człowieka, lecz jeśli nauczysz
się wyłączać telefon choćby na kilka godzin na dobę, bardzo
szybko przekonasz się, jak wiele zyskujesz czasu do wykorzystania
przez samego siebie lub do spędzenia go z kimś naprawdę ci
bliskim. Wykonuj
te ćwiczenia tak długo, aż poczujesz się na tyle silny, żeby
odmawiać w sytuacjach, kiedy nie chcesz czegoś zrobić, bo wiesz,
że jest to wbrew tobie. I nie bój się lecz pamiętaj, że wielkie
rzeczy zbudowane są z małych elementów dlatego idź krok za
krokiem do wyznaczonych przez siebie celów a pewnego dnia staniesz
się mistrzem dla siebie samego a kto wie, może też i dla innych ...
Czego oczywiście serdecznie ci życzę.
Ja nie umiem ludziom odmawiać od dziecka i od dziecka za to obrywam od życia. Czasem myślę, że jestem głupia a czasem, że jestem nieudacznikiem bo pozwalam kazdemu włazic sobie na głowę. Wiem, że powinnam coś zrobić ale nie wiem jak, nie umiem, nie potrafię walczyć o siebie ale dziękuję ci za ten post bo przypomniał mi o tym, że ja też mam swoją wartość i że być może jeszcze nie wszystko stracone.
OdpowiedzUsuńNie jesteś ani głupia ani nie jesteś nieudacznikiem, po prostu nie umiesz się bronić przed presją otoczenia, bo nikt Cię tego nie nauczył... ale to można zmienić. Musisz zacząć pracować ze sobą ale przede wszystkim, musisz w siebie uwierzyć oraz w to, że warto to zrobić. Jest wiele sposobów na zmianę własnej postawy, sposobu myślenia i reakcje. Poczytaj książki, poszukaj filmów o takiej tematyce, znajdź blogi poświęcone rozwojowi.. i wiele innych narzędzi które możesz wykorzystać. Wybierz to, które najbardziej do ciebie przemawia i zacznij je wykorzystywać do pracy z samą sobą.Dopóki żyjesz nigdy nie jest za późno na zmienienie czegoś w sobie i swoim życiu a nawet na zmianę całkowitą. Pozdrawiam i życzę wiary w siebie.
OdpowiedzUsuńCałe życie byłem ofiarą. Jak byłem dzieciakiem to każdy mnie dokuczał i śmiał się ze mnie, w domu też nie było lepiej bo miałem sześcioro rodzeństwa i w dodatku byłem najmłodszy więc każdy robił ze mą co chciał. Później była szkoła średnia i wojsko i też tam obrywałem bo nie potrafiłem się postawić i powiedzieć nie. Dopiero moja dziewczyna a obecnie żona, zmieniła mnie diametralnie, nauczyła wierzyć w siebie, motywować do działania, przekonywać że jestem coś wart i że nie muszę godzić się na wszystko co mi wpadnie. Podoba mi się to co napisałaś o asertywności i świadomości własnej wartości. Uważam, że to wszystko prawda i gdyby właśnie tego uczyło się dzieciaki, to byłoby co najmniej o połowę mniej nieszczęśliwych ludzi. Gratuluję świetnego pióra i podziwiam za mądrość. Łukasz Filipowicz z Warszawy.
OdpowiedzUsuńDziękuję Łukaszu za Twój komentarz! Miło słyszeć, że to co piszę faktycznie komuś do czegoś dobrego może się przydać. Dbaj o siebie i swoich najbliższych i nie pozwalaj wkraczać do waszego życia ludziom o mentalności wampira lub przywry. Każdy człowiek, ma swoją wartość a zwiększasz ją nieustająco pielęgnując w sobie swe człowieczeństwo. Pozdrawiam Ciebie i Twoją Żonę.
OdpowiedzUsuńPiękny artykuł i piękny blog. Gratulacje! I proszę o więcej! Alina z Choszczówki
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa! Oczywiście będzie więcej, więc zapraszam i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziś ludzi uczy się uległości i posłuszeństwa, karności i podporządkowania nawet głupim byle tylko byli u władzy albo w inny sposób zależał od nich czyjś los. Ludzie są durni, nie potrafią sami siebie szanować tak samo jak nie szanują innych ani czegokolwiek wokoło nich. Asertywność wymaga jaj i inteligencji bo człowiek musi wiedzieć czego naprawdę od życia chce i dlaczego, odmóżdżona współczesna tłuszcza tego nie potrafi, im musi to powiedzieć ich kościółek, ich partyjka albo ich telewizor. Jak mają pomyśleć sami to od razu się poddają nawet nie próbując. Pani blog jest bardzo interesujący tylko obawiam się, że jest coraz mniej ludzi z otwartym, samodzielnym umysłem, zdolnych docenić wartość tego o czym Pani pisze. Czarek z Warszawy
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tobą - żeby mówić nie trzeba mieć faktycznie jaja, bo w dzisiejszych czasach wymaga się od ludzi, żeby byli idiotami i zgadzali się na wszystko bez myślenia co dla nich jest faktycznie dobre. Podziwiam osoby prawdziwie asertywne i świadome własnych wartości i własnych potrzeb i wyborów.
UsuńWiększość lat życia nie potrafiłam odmawiać ludziom, zwłaszcza najbliższym, skutek był taki, że ludzie wleźli mi na głowę a ja zaczęłam cierpieć na depresję, bo czułam się bez żadnej wartości ani prawa do własnego życia. Asertywności nauczyłam się na psychoterapii i dziś moje życie w niczym nie przypomina minionych lat. Asertywność to krok ku osobistej wolności i warto się jej uczyć jeśli ktoś nie jest taki z natury.
UsuńPozdrawiam Panią autorkę tak wspaniałego bloga oraz wszystkich czytelników!
Współczesne czasy uczą zadeptywania siebie nawzajem i terroryzowania wrzaskliwym domaganiem się własnej racji dlatego asertywności powinno obowiązkowo uczyć się już malutkie dzieci, właśnie po to aby świat nie zawrzeszczał i nie zadeptał ich gdy dorosną.
OdpowiedzUsuńJa się słowa >nie< podobno nauczyłam jako pierwszego a do tego zawsze byłam uparciuchem i dzięki temu zawsze miałam zdecydowanie lepsze życie niż moja starsza siostra, której zawsze wszyscy wchodzili na głowę, bo zawsze starała się nikogo nie urazić. Uważam, że ludzie asertywni mają lepiej w życiu i bardziej doceniają wartość samych siebie.
OdpowiedzUsuńKrysia z Piły.
Uważam, że asertywność to jeden z podstawowych kluczy do normalności w życiu.
OdpowiedzUsuń